Kiedy jestem sobą?
"Sobą być, odwagę mieć"
Czynników napędzających nas do rozważań na temat samego siebie jest multum. Począwszy od książek, filmów, muzyki, inspirujących wymian zdań etc.
By przygotować się do napisania tej pracy, rozmawiałam z przyjacielem. Zapytał- kiedy możemy uznać, że jesteśmy sobą? Kiedy nadejdzie ten moment? To moment, czy jakiś ciąg?
Zrozumiałam, że bycie sobą to odkrywanie wewnętrznej możliwości bycia lepszym. Nie jesteśmy w stanie ocenić czy to już jesteśmy "lepszym Ja", czy też nie. Tego nie da określić skalą, z resztą to też zupełnie zbędne. Czy ktokolwiek z nas wie jaki posiadamy potencjał? Czy ktokolwiek jest w stanie wykorzystać go w pełni? Zatem by być sobą wystarczy egzystować takimi jakimi samych siebie rozumiemy, jakim znamy i jakim czujemy. Nie jestem w stanie określić jak wygląda to moje lepsze wewnętrzne Ja, ale doskonale mogę opisać to jaka jestem na codzień. Doskonalę wiem co czuję, co myślę, jakie jest moje zdanie odnośnie wielu ludzi, spraw. Jest we mnie pragnienie bycia sobą. Chodzi też również o to, aby nie udawać kogoś kim nie jesteśmy, nie podszywać się pod kogoś innego, nie naśladować cudzych zachowań nie zmieniać swojej indywidualności, nie dorabiać życiorysu, tylko dlatego, że im przyniosły sukces Dbać o to by mieć odwagę pokazywania prawdy o sobie, jakie posiada się osądy, szczególnie wtedy, gdy reszta jest zupełnie odmiennego zdania, po to, by bronić wewnętrznych wartości a przez życie podążać zgodnie z przyjętymi przez siebie doktrynami. Kwestią ważną, w przedstawianiu naszych poglądów jest zachowanie akceptacji wobec innych. Egocentryzm jest zwodny. Aby uściślić, warto zwrócić uwagę na fakt, iż zachowania na które dajemy sobie zgodę, to często nasze nawyki a nie tłumaczone przez nas "bycie sobą". Nie należy zakładać, iż tacy już jesteśmy i nie możemyj zmianie. Kwestią kluczową jest inne postępowanie. Różnica pomiędzy "byciem sobą" a "robieniem tego na co ma się ochotę" jest niebezpiecznie cienka. Obserwując różne pokolenia "bycie sobą" zdaje się do pewnego momentu odwagę do zachować potępianych przez ogół. Następnie następuje czas kontemplacji kim się tak właściwie jest, a potem to leżymy pięć metrów pod ziemią i w końcyumożemy być sobą. Wracając do myśli przewodniej- musimy skonstatować, by nasze zachowanie szło ku lepszemu, byśmy dążyli do wcześniej wspomnianego "lepszego Ja". Zachowując się w sposób taki, jakim łakniemy być wciąż jesteśmy sobą. To właśnie jest istotą rozwoju. Dochodzimy więc do wniosku, że stajemy się sobą stając się lepszym Ja.
To zachowanie balansu w różnorodności, bo przecież analizując to wszystko dotyczy banalnych ludzkich przyziemnych obyczajów.
"Sobą być, odwagę mieć"
Wielu z nas robi coś, wiedząc, że coś jest niewłaściwe, ale nie potrafi przestać? Nawet wtedy, gdy nie wymaga to od nas wielkich trudności, a po prostu aktu woli? Robimy coś, bo nie widzimy sensu w poprawie owego zachowania. Nasuwa mi się doktryna: "Zło rodzi się wtedy, gdy dobro śpi".
Zadaję więc pytanie- dlaczego ludziom brakuje odwagi?
Odwagi na to by być sobą, robić to czego w głębi duszy pragną, a czego boją się uczynić. Dlaczego kłamiemy, oszukujemy, wpadamy w scysje tylko dlatego,że boimy sie pokazać swoje prawdziwe Ja. Do jakich rozmarów dochodzi lęk przed niezrozumieniem i byciem nieakceptowanym? To to prowadzi nas do "gry masek". Życie staje się teatrem, a my aktorami, bardziej lub mniej dobrze czującymi się w swojej roli.
Gdy byliśmy młodzi było inaczej. Większość z nas potrafiła być szczera. Odbierano to w rozmaity sposób. Jedni to cenili, inni potępiali. Niektórych to raniło. Ale właśnie wtedy byliśmy sobą. Robiliśmy wszystko według swoich przekonań. Robiliśmy to co uważaliśmy za słuszne, choć pewnie wielu z nas patrząc z perspektywy czasu powie, że tak nie było. Wraz z biegiem czasu staliśmy się nad wyraz taktowni. Nie mówimy tak często tego, co tak naprawdę myślimy. Staramy się (przynajmniej większa część społeczeństwa) nie ranić słowami. Oszukujemy samych siebie i innych tak naprawę. I to jest właśnie cena za urażenie czyjegoś ego. Warto? Czy warto zamykać swoje wnętrze w klatce i stawać się kimś zupełnie przeciętnym? Dlatego też, jak mówił R.W. Emerson- "Bycie sobą w świecie, który nieustannie próbuje zrobić z Ciebie kogoś innego, jest największym osiągnięciem".
Zatracamy siebie. Zatracamy swoją duszę. A co następuje potem? Zabija nas wewnętrzna tęsknota za światem wolnym od jakichkolwiek granic myślowych, ideowych i nie tylko.
To śmieszne czy druzgocące, gdy odbija się to na naszym dorosłym życiu?
Zatracanie siebie zaczyna się już w pierwszych latach życia. W oazie spokoju jaką jest dom. Tu bierze swój początek niepewność w manifestowaniu własnej tożsamości, czego powodem jest niezgoda pomiędzy wewnętrznym systemem wartości i emocjami a określonymi wymaganiami akceptacji i aprobaty ze strony rodziny (a co następuje szkoły, pracy, partnera).
Co więcej, działania te są tak głębokie, że mamy na to na uchwytny przykład. Jestem pewna, że wielu z nas zauważyło, jak niektóre osoby starsze, nawet jeśli ich rodzice nie żyją- nadal mają poczucie, że są oceniane. Jest w nich lęk przed tym, co powiedzieliby, gdyby żyli.
Dlaczego jest nam potrzebna odwaga w byciu sobą?
Jeśli nie wiemy kim jesteśmy, nie dajemy sobie przyzwolenia na zgodę odczuć, przekonań i nie uzewnętrzniamy bólu- to zdjęcie wcześniej wspomnianych "masek" może skutkować oburzeniem i szokiem najbliższego otoczenia. Warto zatem stopniowo wprowadzać zmiany swoich postaw.
Walczmy o swoje. Życie nie może być tylko wegetacją. Spróbujmy się realizować i stawiajmy czoła wyzwaniom. Niebezpiecznie jest uważać, że nie jest się dość dobrym, wybrakowanym, mało wartościowym. Pozwalamy wtedy innym kierować naszym życiem. Nas nie ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz