środa, 25 grudnia 2013

Naprawdę dziwnie mi bez Ciebie. Choć może to błąd - tak, to na pewno błąd, trudno - to nie mogę przestać myśleć, myśleć, myśleć. Wskoczyłam do studni i zakryłam wlot wielkim kamieniem. Teraz siedzę na jej dni, cała mokra, zimna, przemarznięta. A Ty patrzysz na mnie z góry z uśmiechem. Bębnisz palcami w kamień. Masz swój rytm, który rozbrzmiewa otaczając całą mnie. Śmieje się, i jest to śmiech tak dziwny, niedorzeczny - jak my. Albo raczej zalążek nas, któryś my wspólnie zabili. Siedzę,a Ty, przypatrując mi się z nienawiścią formułujesz słowa wyrwane z kontekstu, przekształcając je w coś tak absurdalnego, że przechodzą mnie ciarki.
Wydrapujesz nimi wielkie strupy w mojej głowie, wchodzi w nią więcej niż mogłoby się wydawać. Podpalam się, płonę, a topiąc się wydaję okropne dźwięki - krzyki tak potworne, tak niewyobrażalnie dzikie, gorsze niż te, jakie wydają dusze w piekle. Płonę. A ja nic nie mogę na to poradzić, bo i cóż? Drapiąc pazurami, też nic nie daje, więc nawet nie próbuje, bo szkoda mi sił. Osiągnięcie celu polega na tym, by zatrzymać przy sobie kogoś na dłużej, niż mi się marzy. Czyli osiągnięcie celu jest niemożliwe. Już się nie śmieje.

Przepraszam.

Nie czuję tych świąt. Nadal. to smutne, naprawdę smutne. Kiedy byłam mała, to je czułam. Jak nadchodziły wielkimi krokami, ogromnie się cieszyłam. I był też cudowny głos dziadka. I milsza atmosfera, która teraz jest zaropiała.

poniedziałek, 23 grudnia 2013










Flegmatycznie układam sobie życie, które parę miesięcy temu uległo całkowitej destrukcji.Moje życie to układanka. Brakuje w nim połowy elementów, które zabrałeś. Zabrałeś? Zabrałeś to pewne, bo i któż inny mógłby to zrobić? Generalnie nikt prócz Ciebie ostatnimi czasy mnie nie opuścił, nikomu na to nie pozwoliłam. Cóż...
Czuję swąd. Coś śmierdzi, bez dwóch zdań. Pełno tu kurzu. Co zrobiłam? Weszłam do pokoju, do którego nie wchodziłam trochę więcej niz parę miesięcy. W tym domu zbudowano kiedyś pokój bez okna. Wysnuwam też podejrzenia, że jest w nicm pełno robactwa, choć pewności nie mam. Mylę się? Nie. Kurz, pełno kurzu, ale jest tu też piękne łóżko i stara szafa. Myślę, że kiedyś powstanie tu okno. Może to niemożliwe, może? Na łóżku widzę pełno kurzu. Wszędzie, jak okiem sięgam- tylko kurz. Jego gruba warstwa osiada na mnie tuż po przekroczeniu progu. Na tym łóżku nikt nigdy się nie kochał, a nawet jeśli to robił, to było to bardzo dawno temu. Wokół niego widzę wielką kałużę łez. Bez miłości wszystko obumiera, płacze. Zapłaczmy znowu razem, a potem wyjdźmy z tego pokoju i uśmiechajmy się do innych tak, jakby nigdy nic się nie stało. Bo oni tego od nas oczekują. Przecież nie możemy ich rozczarować.
Dlaczego piszę to w liczbie mnogiej? Przecież nikogo już nie ma.




wracam do ostatnich miesięcy. 
Ewa, nie rób tego. 
Ewa, to niemądre.
Ewa, bo znowu tak będzie...
Ewa..

Święta!























klik na zdjęcie!
od lewej: Dadźka, Murek, Ja, Natalia, Pies Przewodnik, Daria, Madzia :)


 Więc po raz kolejny z tego co mi wiadomo wszystko rzekomo ustawiło się w wyznaczonym miejscu, tam, gdzie powinno być zawsze i od dawna  tam pozostać.


Świat to miejsce nieprzyjazne.
Świat to miejsce pełne ciemnych , wilgotnych i zapleśniałych zakątków,które są mroczniejsze niż noc. 
Świat to miejsce niezwykle męczące.
Ale to przecież proste wnioski, czyli logiczne konkluzje.
Już niedługo jak mniemam, będziemy grzebać się w postapokaliptycznej miernocie z chipami w skarłowaciałych mózgach.
Ludzie są ograniczeni. To nie ulega wątpliwości.





sobota, 21 grudnia 2013

Berlin

Berlin z klasą genialny!



























"Skoro Ty jesteś szczęśliwa to nikt nie może być"

"Wybrałam pomiędzy życiem z Tobą, a życiem szczęśliwym"

tych słów nie zapomnę do końca życia

niedziela, 15 grudnia 2013

Jeszcze do niedawna w głowie byłam czymś w rodzaju boga. Byłam ponad każdym innym człowiekiem, moje cele i priorytety miały bardzo idealistyczną barwę, chciałam być wszystkim dla wielu ludzi i mieć wszystko. Byłam pewna swoich ponadprzeciętnych możliwości intelektualnych oraz o niesamowicie rozwiniętej inteligencji emocjonalnej, o łatwości z jaką przychodziło mi manipulowanie innymi. Każda z ówczesnych relacji interpersonalnych były dla mnie czymś w rodzaju testu, czy dam radę; czy będę potrafiła dość perfekcyjnie przybrać tożsamość kogoś, kim nie jestem, czy podołam zadaniu zdobycia czyjegoś zaufania szybciej, niż przewiduje to norma, czy podołam zadaniu wywarcia określonego wpływu na poszczególne jednostki, a z czasem na większą ilość osób. Nie przywiązywałam się, to chyba było najbardziej bezpieczne, nie miałam nadzwyczajnych wymagań wobec innych, każdego dnia spoglądałam na nich dość pobłażliwie dziwiąc się, że są w stanie chodzić i mówić jednocześnie. Ja byłam wyjątkowa. Nadzwyczajna. Tworzyłam przed sobą imaginację własnej rzeczywistości, często imponowałam innym, choć szczerze nie wiem czym, polegałam sama na sobie.

niedziela, 8 grudnia 2013

Jest idealnie.



"Nie unoś w ironicznym grymasie kącików ust, przecież wiem, że kochasz życie równie mocno jak ja. Kochasz je na przekór swojej pogardzie, na przekór pewności, że minie i że trzeba się oswoić z tą myślą. Kochasz je na przekór oswojeniu. "



"Tak jak co wieczór proszę Pana
o Ciebie,
o Twój uśmiech,
o Twoje spojrzenie tak wiele mówiące,
o ciepło od Twego dotyku,
o Twój śmiech i błysk w oku.
Tak jak co wieczór
Pan mnie słyszy.




stoją przed sobą te dwie postaci, mają spuszczone głowy
piskliwa nagość obu mentalności przeszywa im skóry. 
na wskroś, cholera. 
na wskroś.
...
z każdą setną sekundy dystans skraca swój dystans.
smycze więzi, kajdany zależności zbliżają 
bez ograniczeń.
...
jedna z trwających sekund obraca się w wieczność
zwieńczona w pocałunku, zamykającym cały ten chaotyczny świat 
w dotyku naszych warg.


"Owładnęła mną rozkoszna słodycz, odosobniona, nieumotywowana. Sprawiła, że w jednej chwili koleje życia stały mi się obojętne, klęski jego błahe, krótkość złudna; działała w ten sam sposób, w jaki działa miłość, wypełniając mnie kosztowną esencją; lub raczej ta esencja nie była we mnie, była mną."
Marcel Proust
"W poszukiwaniu straconego czasu"

niedziela, 1 grudnia 2013

next seven days.

Nigdy nie traciłam nadziei, że wrócisz.
Dostawałam sygnały, dzwonienie do drzwi, pukanie. Za każdym razem brakowało mi tchu. W końcu musiałam dopuścić do siebie myśl, że Twoje życie podzieliło się na dwie części: PRZED i PO, pomiędzy nimi sterczy wbity twardo nóż: strata. Nie ogranicza ruchów - można z nim chodzić, śmiać się, żyć jakby nigdy nic, ale wystarczy przystanąć na chwilę i zgiąć plecy, a w środku poczuje się bardzo wyraźnie ziejącą pustkę. A dobrze wiedziałaś, że ja często je zginam, często upadam. Nigdy nie mów, że nie wrócisz. Wróciłaś, widzisz? A mialaś tego nie robić. Tak bardzo się cieszę, że znowu jesteś. Że budzę się i wiem, że gdzieś tam jesteś sobie i kochasz mnie swoim serduszkiem. To był test. Najcięższy w moim życiu. Napisalaś mi, że tamten oblałyśmy, to bylo... przykre. Ale to nie był koniec. to nie jest koniec. NA SZCZĘŚCIE. Obie zadbamy o to by bylo lepiej. Jesteś częścią mnie. Zawsze będziesz.
       Coraz to częściej zaczęłam łapać się nieustannym wracaniu do przeszłości, z której usilnie pragnęłam się wynurzyć. Jest tak wyraźna, że czasem wręcz się niepokoję, czy starczy mi miejsca na zapamiętanie dalszego życia, skoto tak dobrze pamiętam przeszłość. Dopiero niedawno przekonałam się, że jest możliwe by wynurzyć się nie zapominając, a pamiętanie nie musi być duszeniem się.

Miłość, zupełnie nie ma jakiegokolwiek sensu. Ale za to nadaje sens całej reszcie. 

Gdy teraz to czytam, to dochodzę do wniosku, że nawet, gdy jestem szczęśliwa, nie potrafię tego opisać. Kiedyś się nauczę, na pewno. Po prostu nigdy nie definiowałam tego co pozytywne, nie czułam takiej potrzeby, bo rozumiałam szczęście. Inaczej jednak jest ze smutkiem. Potrzebuję wiedzieć, co jest jego powodem. I zaczynam definiować... 


Jestem szczęśliwa. Tak troszkę. Tak troszkę bardzo. 
wracam do Szczecina. znów. 
dasz radę Eff.


"Kochanie bedziemy silne,jestesmy razem. Juz zawsze bedziemy."