środa, 25 grudnia 2013

Naprawdę dziwnie mi bez Ciebie. Choć może to błąd - tak, to na pewno błąd, trudno - to nie mogę przestać myśleć, myśleć, myśleć. Wskoczyłam do studni i zakryłam wlot wielkim kamieniem. Teraz siedzę na jej dni, cała mokra, zimna, przemarznięta. A Ty patrzysz na mnie z góry z uśmiechem. Bębnisz palcami w kamień. Masz swój rytm, który rozbrzmiewa otaczając całą mnie. Śmieje się, i jest to śmiech tak dziwny, niedorzeczny - jak my. Albo raczej zalążek nas, któryś my wspólnie zabili. Siedzę,a Ty, przypatrując mi się z nienawiścią formułujesz słowa wyrwane z kontekstu, przekształcając je w coś tak absurdalnego, że przechodzą mnie ciarki.
Wydrapujesz nimi wielkie strupy w mojej głowie, wchodzi w nią więcej niż mogłoby się wydawać. Podpalam się, płonę, a topiąc się wydaję okropne dźwięki - krzyki tak potworne, tak niewyobrażalnie dzikie, gorsze niż te, jakie wydają dusze w piekle. Płonę. A ja nic nie mogę na to poradzić, bo i cóż? Drapiąc pazurami, też nic nie daje, więc nawet nie próbuje, bo szkoda mi sił. Osiągnięcie celu polega na tym, by zatrzymać przy sobie kogoś na dłużej, niż mi się marzy. Czyli osiągnięcie celu jest niemożliwe. Już się nie śmieje.

Przepraszam.

Nie czuję tych świąt. Nadal. to smutne, naprawdę smutne. Kiedy byłam mała, to je czułam. Jak nadchodziły wielkimi krokami, ogromnie się cieszyłam. I był też cudowny głos dziadka. I milsza atmosfera, która teraz jest zaropiała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz