E- masz mnie całą.
X- choć to nie kwestia posiadania.
E- taaak, Pezet moim Bogiem.
X- ja nałogiem.
E- a ja? kim dla Ciebie jestem?
X- używką, której nie potrafię i nie chcę odstawić.
E- poprawiłeś mi humor Słoneczko.
X- po to też jestem Eff.
E- dziękuję.
X- nie pierwszy i nie ostatni raz.
im więcej czytam, tym mniej widzę sensu w tym co mnie otacza.
"Ulisses" James Joyce
Dzieło 800-1000 stronnicowe. Długo się do niego zabierałam. To było ciężkie- pięćdziesiąt stron i odkładałam ją na półkę. Nie potrafiłam jej czytać, była zbyt ciężka.
Co mogę o niej powiedzieć? Treść w swojej formie jest dynamiczna. Z dramatu na wiersz, z wierszu na prozę, by później zaskoczyć nas wywiadem. Tak, zdecydowanie- Joyce chce pokazać jakim znawcą literatury jest. Trudno powiedzieć, o czym konkretnie jest Ulisses. O wszystkim i o niczym. A będąc konkretniejszą to o jednym dniu Stefana Dedalus i Leopolda Blooma. Spacerują po Dublinie, załatwiają różne sprawy, rozmawiają, spotykają się z ludźmi i rozmawiają. I myślą. Ulisses to właśnie zbiór wszystkich rozmów i przemyśleń, który stanowi kwintesencję literatury i modernizmu (WOK się na coś przydaje!) Słyszałam, że książkę tłumaczono bagatela 13 lat. Dlaczego? Autor bawiąc się językiem tworzył nazwy własne takie jak- Nationalgymnasiummuseumsanatoriumundsuspensoriumsordinaryprivatdocentgenerallhistorischspecialprofessordoctora Kriegfrieda Ueberallgemeina.I w ten właśnie sposób, James uwydatniał niektóre cechy danego państwa.
To lektura definitywnie trudna w odbiorze i ciężka. Bogata w wiele motywów symbolicznych, zmienną narrację i budzący mój podziw- STRUMIEŃ ŚWIADOMOŚCI. Czym jest? Najprościej rzecz ujmując przechodzenie myśli w słowa bez ostrzeżenia.
To opowieść o jednym dniu, a ma de facto 800-1000- prypominam. Jesteśmy niczym duch towarzyszący tym bohaterom spacerującym po Dublinie, poznając ludzi,ich plany i marzenia. Niby nic, a jednak to dość interesujący zabieg, który nie jest bezcelowy. Lekturę tę można odczytywać wielopłaszczyznowo. Poczynając od psychoanalitycznej po filozoficzną. Zależy to od tego jak głęboko wejdziemy w tekst. To niebanalna pozycja. Polecałabym ją znawcom literatury i jej badaczom, bo ja jako kompletny amator znalazłam w niej kopalnię środków stylistycznych różnego rodzaju. Ponadto humanistom (ale tym prawdziwym, a nie tym, którzy się tak mianują po tym jak z polskiego dostaną wyższą ocenę niż z fizyki...)
Jeżeli 'Odyseja' Homera jest kolebką, filarem i podstawą kultury europejskiej, to 'Ulisses' jest jej zwieńczeniem, sklepieniem i firmamentem. Ludzkość pisała przez 2000 lat, właśnie po to, żeby to dzieło mogło powstać. Tak zagmatwana, że mało kto z niej wychodzi bez uszczerbku. Tak oniryczna, że po zakończeniu świat wydaje się być tylko bladym cieniem samego siebie. Tak dekonstruktywna, że po wyjściu z niej nie wiemy, kim jesteśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz